Nowy rok, nowe plany turniejowe, nowe kraje do zwiedzenia, nowe przygody i nagle... Chińczycy zrobili to o czym niejaki M. Kolonko wspominał w 2012 roku. No dobra, koniec tych teorii spiskowych. Życie wywróciło się do góry nogami, brak turniejów, brak chęci do gry przez intenet, dodatkowo prawie wszystko pozamykane, nawet musiałem zamknąć firmę na 2 tygodnie a potem otwierać tylko na kilka godzin, bo by były same straty. Pod koniec ubiegłego roku odczuwałem lekki przesyt jeśli chodzi o szachy. Myślałem nad przerwą ale (przynajmniej od turniejów klasycznych) ale nie w takich okolicznościach. Przerwę świąteczną spędzałem w USA, po powrocie brakowało mi takiego długiego 9-rundowego turnieju, wybrałem się więc do Jastrzębiej Góry, niestety powtórzyła się sytuacja z Wrocławia 2018, gdzie praktycznie w każdej rundzie trafiałem na juniorów z niskimi rankingami, do tego doszła słaba gra i w efekcie straciłem bardzo dużo punktów rankingowych (po tym turnieju miałem najniższy ranking od 5 lat). Grałem też (po raz pierwszy) w V lidze podkarpackiej w nowym klubie i w turnieju weekendowym w Sędziszowie Małopolskim.
Postanowiłem sobie trochę porozwiązywać zadań taktycznych i pojeździć na turnieje szybkie zgłoszone do FIDE. Cel miałem prosty, na mojej uczelni według rankingu byłem w styczniu na 8. miejscu. Wiem, że rankingi nie grają a w "ważnym" turnieju byłem wśród studentów na 2. miejscu (dwóch zawodników z dużo wyższymi rankingami nie grało), niemniej jednak jeśli ten ranking miałby jakiś wpływ na udział w Akademickich Mistrzostwach Polski to chciałem wyprzedzić dwóch zawodników. Zagrałem m. in. dobre turnieje w Lublinie i Chodlu, kiedy wyprzedziłem (pod względem rankingu) dwóch kolegów ze składu o kilka punktów rankingowych wybrałem się jeszcze do Ostrawy (Czechy) gdzie może trochę szczęście dopisało w dwóch rundach ale dołożyłem 44 oczka i wygrałem nagrodę rankingową do 1700. Zaraz po powrocie ze Stanów rozmawiałem z jednym uczestnikiem i wspomniałem, że dopiero wróciłem z USA i nie mogę się przyzwuczaić do strefy czasowej, rozmówca odpowiedział, że ma ten sam problem, bo dopiero wrócić z Wietnamu. Gdy wróciłem do domu zacząłem szukać zagranicznych turniejów i tak trafiłem na turniej w Wietnamie. Usłyszałem wtedy o tajemniczym wirusie z Chin oraz, że w Wietnamie jest już 19 potwierdzonych przypadków zachorować. Wykupiłem wizę, z lotami się (na szczęście) wstrzymałem. Czekałem chwilę jak się rozstrzygnie sytuacja z wirusem, myślałem, że w 2 miesiące się uspokoi. Nagle trafiłem na wpis Judit Polgar, że 3 duże turnieje (na Islandii, w Wietnamie i Tajlandi) zostały odwołane. Co ciekawe na dwa z tych trzech turniejów byłem zapisany (w przynajmniej jednym planowałem zagrać). Odwołane zostały też AMP (z tego co pamiętam na tydzień przed). Później nastąpił lockdown, początkowo próbowałem się przenieść do intenetu ale jednak brakowało mi szachów na żywo. Dopiero w lipcu zaczęły się pojawiać turnieje szachowe lecz było ich mało. Zagrałem w dwóch turniejach klasycznych - III liga na wypożyczeniu w moim byłym klubie oraz weekendowy turniej na Słowacji w Koszycach. Z kolei raz wybrałem się aż do Skwierzyny w województwie lubuskim (700km w jedną stronę) na turniej rapid.
---
Kiedyś miałem taki cel, żeby w miarę możliwości grać w dużych turniejach, w miejscowościach, w których jeszcze nie grałem. Przez wiele lat grałem w Rudniku i na Cracovii, byłem we Wrocławiu, Suwałkach (podczas kursu instruktorskiego) a w tym roku w Jastrzębiej Górze. Od przynajmniej dwóch lat planowałem się wybrać do Polanicy Zdrój i wreszcie dopiąłem swego choć łatwo nie było. Na turniej zapisałem się pod koniec lipca i opłaciłem wpisowe. Skorzystałem z możliwości gry w dwóch grupach - porannej E (do elo 1700), popołudniowej C (do elo 2100). Przed samym wyjazdem musiałem załatwić wiele spraw, gdyby to był inny turniej to pewnie bym sobie odpuścił wyjazd, niemniej jednak w grę wchodziły dosyć niemałe pieniądze, coś na zasadzie albo tracę 2,5tys. zł i nie jadę albo tracę 750zł i jadę (trochę porezerwowałem noclegów innym osobom, które potem mi zwróciły a tak to prawdopodobnie pieniądze by przepadły). W dniu wyjazdu jak na złość wszystko zaczęło się psuć przez co zamiast planowanej godziny 17:00 pojechałem o 21:00 (niestety nie da się wszystkich sytuacji losowych przewidzieć).
Mój cel na wyjazd - przede wszystkim odpocząć; od firmy, od trudnych klientów (którzy nie rozumieją, że jak się nie na jutro to się nie da), od życia codziennego i skupić się na grze oraz wypoczynku. Co do wyniku to ciężko było cokolwiek zakładać, bo nawet nie zabrałem się za rozwiązywanie zadań, nie grałem też zbytnio w internecie, jedynie te pojedyncze turnieje na żywo. Po cichu liczyłem, że w grupie E powalczę o jakieś nagrody, w grupie C powalczę o zyski rankingowe. Przed turniejem za bardzo się nie interesowałem do tego stopnia, że nawet nie popatrzyłem na listę startową oraz na to, że jest kilkanaście nagród przy 15. numerze startowym.
---
W 1. rundzie grupy E trafiłem na zawodniczkę II 1123. Zaraz po debiucie dostałem parę gońców i mimo nienajlepszej gry udało mi się osiągnąć przewagę.
[FEN "r1b3k1/p1p1R1p1/2pnr2p/2Bp3B/5P2/2P3P1/P1P4P/R5K1 w - - 0 23"]
W tym momencie policzyłem 23. Bxd6 Rxd6 24. Re8+ Kh7 25. Bg4 i wydawało mi się, że zdobywam gońca. Kompletnie nie zauważyłem, ze po Bb7 czarne bronią wieży. Co prawda nadal miałem przewagę ale w końcówce wieżowej z silniejszym przeciwnikiem mogły być problemy. Ostatecznie przez to, że trochę sobie sytuacje skomplikowałem musiałem się chwilę pomęczyć ale partie wygrałem.
---
W 2. rundzie gr. E trafiłem na zawodniczkę I 1293. Wydawało mi się, że skądś kojarzę przeciwniczkę i jak sprawdziłem później w bazach kiedyś z zawodniczką zremisowałem partie klasyczną. Parta nie należała do łatwych. Przeciwniczka miała parę gońców, z jednej strony nie chciałem się za bardzo otwierać, z drugiej strony wiedziałem, że jeśli chcę wygrać muszę grać aktywnie. Zyskałem wolnego piona ale miałem świadomość, że grając aktywnie podejmuje pewne ryzyko.
[FEN "5rk1/6pp/1n1p1b2/1P1P4/p1R2p2/P3pP2/4B1PP/4B1K1 w - - 0 37"]
Wypuściłem przewagę i mogło być nieciekawie. W pierwszej chwili myślałem, że tracę piona f4 za darmo ale okazało się, że pionek jest zatruty i po biciu zdobywam figurę (od czegoś jednak pionek e3 tam był). Partie wygrałem.
---
W 3. rundzie gr. E trafiłem na zawodnika II 1423. Graliśmy obronę Caro-Kann. W 12. ruchu zagrałem 0-0 co wydawało mi się normalnym posunięciem, nagle po wykonaniu ruchu wydawało mi się, że tracę piona. Udało się jednak zachować równy materiał, miałem co prawda złą strukturę pionową ale w końcówce wykazałem się lepszą techniką gry.
[FEN "2n5/5p2/1p3P2/4K3/PP3Nkp/8/5P2/8 b - - 0 37"]
W tym momencie prawdopodobnie czarne wypuściły remis. Ogólnie to ja tu po 37. ...Na7 miałem grać b5 i tam mógłbym mieć jeszcze trochę problemów. Po 37. ...Nd6 to już w ogóle myślałem, że mam przegraną choć nie wykluczone, że bym się doliczył takich ruchów jak f3+! czy też Nh3! Przeciwnik jednak zagrał przegrywające 37. ...h3? złapałem skoczka i wygrałem partie.
***
Po rundzie odczytałem wiadomość, że muszę wracać do Leżajska. Przed wyjazdem nie dopilnowałem jednej ważnej sprawy, przez którą nie było innego wyjścia, musiałem pojechać 500km w jedną stronę. Być może wiele osób mi się dziwi, niektórzy uważają, że nie powinienem wracać ale tak szczerze mówiąc jestem przyzwyczajony do ekstremalnych sytuacji. Niedawno pojechałem na jednodniowy turniej do Skwierzyny około 700km i dzień później wracałem a rok temu wybrałem się do Pardubic (600km) tylko na maraton blitza.
W każdym razie w popołudniowej rundzie po debiucie stanęła pozycja, w której za bardzo nie wiedziałem jak grać, zagrałem więc szybko (choć jakbym myślał dłużej pewnie też bym przegrał) i gdy skończyłem to pojechałem. Plan był taki, że około godziny 22:00 będę w domu, pozałatwiam sprawy (przy okazji jeszcze na firmę podjechałem posprawdzać czy wszystko w porządku). O północy miałem w planie wracać i jeszcze się te 3-4 godziny wyspać przed partią. Rozważałem wzięcie pauzy za 0,5pkt (half point bye) ale uznałem, że skoro mam komplet punktów to walczę, bo gdybym wygrał kolejną rundę wówczas bardzo bym się zbliżyłbym może nie tyle do zwycięstwa w turnieju co do walki o nagrody. Plan był jaki był, jednak gdy pokonałem najtrudniejszy odcinek trasy i wyjechałem na autostradę to zrobiłem sobie postój. Po drodze jeszcze się zatrzymywałem, bo trasa długa. Ostatecznie do Leżajska dojechałem około godziny 23:30. Pozałatwiałem to co miałem załatwić i biorąc pod uwagę fakt, że było trochę zmęczony podróżą oraz to, że w Polanicy miałem pokój dwuosobowy i mieliśmy tylko jedne klucze (współlokator musiałby mi o 5 rano otworzyć) uznałem, że lepiej będzie się przespać w domu te 2-3 godziny i wtedy pojechać. Wstałem po godzinie 3 rano (jakieś 2,5 godziny snu). O 4:30 byłem jeszcze na stacji paliw wypić kawę i zatankować. Gdy wyjeżdżałem z Leżajska nawigacja pokazywała mi godzinę przyjazdu 9:37 (runda o 9:30). Rano nie było korków, z Leżajska do Krakowa dojechałem w 1,5 godziny. Na trasie nadrobiłem z pół godziny ale w pewnym momencie zatrzymałem się zatankować, zjeść śniadanie i wypiłem jeszcze jedną kawę. Wiedziałem, że można się pół godziny spóźnić ale przyjechałem punktualnie (godz. 9:28).
---
W 4. rundzie trafiłem na pierwszą szachownicę na zawodnika z 1. numerem startowym I+ 1679.
-Nie przygotowywałeś się do rundy?
-Wiesz, moje przygotowanie wyglądało tak, że popatrzyłem na partie zawodnika z 1. numerem startowym. Widziałem tylko dwie partie w wariancie, który gram i to z 2014 roku, po czym doszedłem do wniosku, że gram swoje. Przyjeżdżam na partie i myślę... ale jak to, drugi raz pod rząd gram białymi... patrzyłem tylko na partie czarnym kolorem.
Tak to mniej więcej wyglądało gdy ktoś zapytał podczas którejś z późniejszych rund.
[FEN "rn2kb1r/1bq2ppp/p2ppn2/1p6/3NP3/2N1BP2/PPPQ2PP/2KR1B1R w kq - 0 10"]
Kiedy przeciwnik zagrał wariant Kana pomyślałem, że może uda się zagrać jakieś wesołe szachy. Gdy pojawiła się powyższa pozycja pierwsze co mi przyszło do głowy to uderzyć Bxb5.
Co zrobić gdy kończy się znajomość teorii...
Większość szachistów: długi namysł
Rutra na 1. desce przeciwko numerowi 1 po przejechaniu 1000km: A dobra ładuje na b5 za 3 piony, na blitzu działa
Z tego co widzę należało grać g4 (pierwsza linia) ale jako, że przeciwnik jeszcze nie wykonał roszady chciałem się z tym wstrzymać. Doszedłem do wniosku, że jak mam walczyć o najwyższe lokaty to muszę grać agresywnie. Podobne pozycje grywałem już na szachach szybkich i na blitzu. Z zawodnikami 2100 przegrywałem ale tak do 1900 jeszcze zdarzało się wygrywać. Z tego co widzę w tej pozycji poświęcenie jest nawet poprawne (zapewne czarnym zabrakło tempa na wyprowadzenie skoczka). Myślę, że partia ciekawa i pouczająca, przeciwnika udało się zaskoczyć. Dalej wyszła siła gry ale swoje szanse jak nie na zwycięstwo to na remis miałem. Wydaje mi się, że partie wypuściłem (a jeśli nie wypuściłem to bardzo sobie skomplikowałem) ruchem 28. Nf5? Tam można było związać skoczka ruchem Bb4. Ja jednak poszedłem w wariant z uproszczeniem pozycji, niestety czarne wtedy się uaktywniły. W 35.-36. ruchu (ale tu już wierzę na "słowo" silnikowi) można było sobie dać spokój z pionem e, którego i tak straciłem i iść do przodu pionami skrzydła hetmańskiego.
[FEN "8/1b4pp/4kp2/8/PP1Rr3/2P3P1/1K5P/8 w - - 0 36"]
Po 36. Rxe4+ silnik wskazuje 0.00. Liczyłem ten wariant ale coś tam mi się nie podobało, jeśli dobrze pamiętam doliczyłem się tego, że w pewnym momencie czarne cofnął gońca na bodajże na c8 i w odpowiednim momencie go poświęcą przez co nie zdążę z promocją piona. Wycofałem więc wieże, niestety straciłem cenne tempo a jak się okazało (tego wcześniej nie policzyłem) nie mogłem grać w 39. ruchu na b5 z uwagi na związanie. Po walce partie przegrałem ale jestem zadowolony, że poświęciłem gońca za 3 wolne połączone piony, bo wyszła ciekawa partia. No niestety nie udało się, wyszła siła gry i źle policzone warianty w końcówce.
Myślę, że zaskoczyłem przeciwnika jak po partii powiedziałem, że jechałem 500km i o 4:30 wracałem. Mimo trudności śniadanie, dwie kawy i napój energetyczny sprawiły, że czułem się bardzo dobrze. Z doświadczenia wiem... - turnieje weekendowe Krakowie gdzie musiałem w sobotę wstać o 4 rano na autobus, turnieje w Budapeszcie gdzie o 5 wyjechałem a w autobusie nie mogłem zasnąć... wiem, że gdy jestem głodny i niewyspany to w tych porannych rundach gram tak jakby lepiej. Jeden z zawodników mówił mi, że może to mieć związek z tym, iż myślę o tym, że jestem niewyspany i podświadomie bardziej się skupiam na grze. Nie wiem ile w tym prawdy, może i tak być. Natomiast zdarzało mi się - weekendowy turniej w Krakowie) gdzie musiałem o 6 rano jechać autobusem, co wiązało się z tym, że o 4 rano musiałem wstać, bo jeszcze trzeba przejść 15 minut na przystanek i MPKiem podjechać lub iść godzinę pieszo albo zamówić taksówkę... zdarzało się, że te pierwsze rundy dobrze mi szły ale już na 3. partii
(tempo P'60+30, 3 rundy w sobotę, 2 w niedzielę) dosłownie usypiałem.
***
Wiedząc, że mogę być zmęczony postanowiłem skorzystać z możliwości wzięcia pauzy za pół punktu z popołudniowego turnieju. Miałem w planie wybrać się do miasta skalnego Adrspach w Czechach ale pogoda się popsuła. Koniec końców wróciłem do ośrodka, w którym nocowałem i jak się po obiedzie położyłem spać to dopiero wieczorem się obudziłem.
---
W 5. rundzie trafiłem na zawodnika III 1392. Myślę, że partia była ciekawa. Na temat wariantu, który gram już mi zawodnicy 2100 mówili, że to jest niepoprawne, tylko potem Ci zawodnicy w bezpośrednich partiach szybkich zmieniali wariant żeby się nie męczyć z przebijaniem się. Zawodnik 2300 stwierdził, że to takie jakby przejście do innego wariantu ze zmienioną kolejnością posunięć i czarnym ciężko złapać jakąś kontrę. Nie mniej jednak przynajmniej miałem jaki plan gry. Ogólnie to pozycja była bliska równej, może nawet miałem delikatną przewagę. W pewnym momencie przeciwnik stracił pionka f i chyba nawet uzyskałem przewagę.
[FEN "2r4r/1pk1qp2/3pp2b/1B2p3/P3P1Pp/3Q1R2/2P4P/1K1R4 w - - 0 30"]
Tu jednak popełniłem wielki błąd grając 29. ...Bf8-h6?? Po wykonanym ruchu od razu rzuciła mi się w oczy petarda na f7 - 30. Rxf7!! ze stratą hetmana, jak zbije wieże to wchodzi mat Qxd6# Myśle, że to jest jednak pozycja z tych, w których albo się widzi od razu albo trzeba chwilę pomyśleć i może akurat się znajdzie. Przeciwnik tu dosyć szybko zagrał Qc3+ po czym udało się schować króla, zablokować kolumnę f i uzyskać lepszą pozycję.
[FEN "1k1r4/2q2p2/1p1pp3/1Br1p3/P1P1P1Pp/3R2bP/8/1K1R1Q2 b - - 0 37"]
Przeciwnik zaproponował remis. Przypomniała mi się partia z zawodniczką z Ukrainy z wyższym rankingiem na Cracovii sprzed kilku lat, gdzie przeciwniczka miała całą partie przewagę i nagle w równej pozycji zaproponowała remis. Ja wtedy się zgodziłem na bezpieczny remis a przeciwniczka po partii mi powiedziała, że ruch wcześniej mogłem za darmo zbić gońca w 1 posunięciu (podstawka z Jej strony). Ja jednak tego nie zauważyłem, bo skupiony byłem na obronie i po prostu podszedłem królem by jedna figura więcej mi broniła innej figury, zaś rywalka wiedząc, że się Jej upiekło zaproponowała remis. W partii z Polanicy rozważałem taką możliwość, że skoro przed chwilą mi się upiekło (przeciwnik przeoczył wygrywające 30. Rxd7) to może lepiej wziąć ten bezpieczny remis. Postanowiłem jednak chwilę się zastanowić. Po namyśle doszedłem do wniosku, że przy różnopolowych gońcach i zamkniętej pozycji albo manewruje i pewnie się skończy remisem albo zwracam piona i szukam szans na zwycięstwo choć mogę przegrać, wybrałem tę drugą opcję.
[FEN "1k6/2q2p2/1p6/1BrRp3/P3P1Pp/6bP/8/1K3Q2 b - - 0 40"]
W tym momencie mogłem zagrać 40. ...Rxd5 co rozważałem, wtedy zapewne partia skończyłaby się remisem. Skoro jednak powiedziało się A, trzeba było powiedzieć B. Nie po to otwierałem pozycje, żeby teraz wymieniać na remis. Byłem niemalże przekonany, że tu mam wygraną z uwagi na groźbę Rf2 (grozi Qc2) lub Qc3 z groźbami matowymi. Przeciwnik zagrał 41. Qd3! którego kompletnie nie brałem pod uwagę. Było jeszcze Qd1, którego też nie brałem pod uwagę, zapewne dlatego że myślałem iż po Qc3 wchodzą maty (przeoczenie prostego Qxc2). Dopiero gdy przeciwnik zagrał hetmanem to zauważyłem groźby związania. Po chwili namysłu znalazłem 41. ...Rc3, już tego nawet nie liczyłem, tylko zaproponowałem remis. Przeciwnik chwilę pomyślał i się zgodził. Było tam jeszcze trochę gry ale końcówka prawdopodobnie przegrana. Partia zakończyła się remisem.
---
W 6. rundzie trafiłem na zawodnika z IV kategorią ranking 1318. Przyznam, że bardzo ciekawe kojarzenia, zwłaszcza przy tak dużej liczbie zawodników - dostałem dwa razy pod rząd białe, teraz dwa razy pod rząd czarne i co ciekawe w dwóch kolejnych rundach dwie partie pod rząd białe. W tej miałem zrobić to co nie udało mi się rundę wcześniej - w wariancie Najdorfa po 6. Be3 zagrać 6. ...Ng4. Wiem, że rankingi nie grają o czym mogłem się przekonać później patrząc na to, że przeciwnik z 5. rundy zdobył bardzo dużo punktów elo a nie jest juniorem. Natomiast doszedłem do wniosku, że starszy zawodnik z IV kategorią może zagrać schematycznie. Co prawda miał po 5 rundach tyle samo punktów co ja ale nie umniejszając dobrego wyniku, w poprzednich 3 partiach trafiał na zawodników z bardzo niskimi rankingami. Zapewne gdyby przeciwnik zagrał 6. Be2 i potem Be3 to byśmy grali klasycznego Najdorfa, tu jednak trzeba było albo cofnąć gońca na c1 (wtedy bym cofnął skoczka na f6 i po Be3 wybrał inny wariant) albo pakować się w warianty z Bg5 h6 Bh4 g5 Bg3, których myślę, że białe mogłyby nie znać. W debiucie cel osiągnąłem - wymieniłem słabego skoczka g4 za silnego gońca e3.
[FEN "rnb1kb1r/1p2pppp/pq1p4/8/3NP3/2N1Q3/PPP2PPP/R3KB1R w KQkq - 0 9"]
Trochę za szybko zagrałem i mogło się to źle skończyć już w debiucie. Chciałem zagrać schematycznie, trochę tak jak w poprzedniej partii, tylko bez skoczka na f6 i bez białego gońca g5 (te figury zostały już wymienione). Pamiętam kiedy zacząłem grać wariant z poprzedniej rundy i w turnieju szybkim w Rzeszowie, w partii przeciwko kandydatowi na mistrza pomyliłem kolejność posunięć. Przeciwnik zagrał ruch jak do wariantu e6 a po partii powiedział mi, że po ruchu zauważył wygrywające Nd5! tłumacząc, że najpierw się gra e6 a dopiero potem Qb6. W tej partii zrobiłem identyczny błąd. Najpierw należało zagrać 9. ...e6 i po 10. 0-0-0 zagrać Qb6. Z kolei ja tu racze po ruchu obawiałem się 9. Ne6 (z groźbą Nc7+) ale zauważyłem wymianę hetmanów z szachem, natomiast ten ruch 9. Nd5 tak jakby mi "wyparował", tak jakbym podświadomie myślał, że przecież pion stoi na e6 a tam go nie było. Przeciwnik jednak wykonał roszadę i uzyskałem tę pozycje, którą chciałem uzyskać.
[FEN "2rr2k1/4bppp/p1bpp3/1p2P3/P2R1P2/1BN3P1/1PPK3P/4R3 b - - 0 20"]
Spokojnie się rozwijałem, przeciwnik zaczął atakować na skrzydle królewskim co łatwo odparłem i z uwagi na parę gońców otwieranie pozycji było jak najbardziej z korzyścią dla mnie. Tu pierwsze co przyszło mi do głowy to 20. ...d4 ale doszedłem do wniosku, że lepiej uprościć pozycję. Tak się akurat fajnie złożyło, że białe tracą piona, dzięki czemu byłem już niemal pewny, że tę partie wygram, żeby tylko czegoś głupio nie podstawić.
[FEN "6k1/5pPp/p1bb4/4p3/Pp6/1B1KN3/1PP4r/5R2 b - - 0 30"]
Białe zagrały 30. fxg7. Ruch wcześniej powinienem był zagrać 29. ...g6 i już raczej nic by mi nie odebrało zwycięstwa. Na 30. fxg7 miałem po prostu zagrać 30. ...Kxg7 ale zobaczyłem, że wtedy są widełki 31. Nf5+. Pomyślałem, że zwiążę skoczka i za chwilę się zajmę pionem g7. Nagle strzał 31. Rxf7! Trochę mnie zamurowało, zagrałem szybko, bo pozycja wydawała mi się być prosta i oczywista, tymczasem kompletnie nie zauważyłem gońca na b3 - zdaje się, że to się nazywało problemy z wizualizacją, które myślałem, że już pokonałem, niestety. Nagle z przewagi pary gońców i piona + pion f, który stał się pionem g7 miał zaraz zostać zbity powstała jak się okazało przegrana pozycja.
[FEN "6k1/5RPp/p1bb4/4p3/Pp6/1B1KN2r/1PP5/8 b - - 0 31"]
Wreszcie znalazłem ruch Bxa4, który mnie uratować, chociaż myślałem że po Nf5 z uwagi na groźby matowe partie prawdopodobnie przegram. Na ruch Be6 miałem przygotowane Rh6, które miało mnie bronić przed groźbami matowymi. Na 32. Bd5 z kolei miałem przygotowane Bc6. Tutaj widzę, że oba te warianty dawały wygraną białych, tylko tam trzeba było głębiej to policzyć. Gdyby przeciwnik zagrał coś w stylu Bd5 Bc6 Bb3 Ba4 to bym powtarzał ruchy i partia zakończyłaby się remisem. Białe jednak wybrały szach wieżą, po którym zdobyłem pionka i mogłem walczyć o zwycięstwo choć wiedziałem, że przy różnopolowych gońcach muszę się jeszcze trochę pomęczyć. W końcówce już rozważałem warianty, w których bym poświęcał wieże za gońca, tylko trochę biały król był zbyt blisko. Ostatecznie udało się uaktywnić piona w centrum. Partie wygrałem.
Ta partia jest idealnym przykładem na to dlaczego nie lubię grać w turniejach, gdzie są zawodnicy z niskimi rankingami (1200-1400 a nawet i 1100). Ktoś na podobnym (a nawet słabszym poziomie gry) patrząc na to obok może stwierdzić jak mogłem przegrać/zremisować z tak niskim rankingiem. Tymczasem miewam na takich turniejach właśnie takie partie, gdzie cały czas wszystko kontroluje, osiągam dosyć sporą przewagę i nagle jednym ruchem (prosta pułapka) cały trud idzie na marne. Tutaj mi się upiekło ale miałem partie z zawodnikami z niskimi rankingami, gdzie przez przeoczenie prostego motywu w "wygranej" pozycji kończyło się remisem lub nawet porażką.
***
Z rundy popołudniowej zrezygnowałem (half-point bye), była ładna pogoda, co prawda trochę późno się robiło ale po obiedzie wybrałem się do miasta skalnego Adrspach w Czechach. Trochę odpocząłem, pozwiedzałem, co prawda bardziej mi się podobało na Meteoriach w Grecji ale tu też fajne widoki. Co do takiego miasta skalnego z prawdziwego zdarzenia to chętnie bym się wybrał do miejscowości Petra w Jordanii ale to pewnie dopiero po tym jak się skończy ten cały cyrk z wirusem.
---
W 7. rundzie trafiłem na zawodnika II 1378. Pomyślałem, że grając główną linię z przeciwnikiem z niższym rankingiem jeszcze wpadnę w jakieś komplikacje jak w partii z kolegą z niższym rankingiem na 3. lidze. Postanowiłem więc wybrać wariant 3. Bb5, gdzie teorii za bardzo nie pamiętam (raczej gram normalne rozwojowe ruchy) a wariant grałem kiedyś na IV i ostatnio III lidze przeciwko zawodnikowi z rankingiem ponad 1900 i dosyć szczęśliwie obie partie zremisowałem. W tym wariancie zagrałem mało partii i momentami nie wiedziałem za bardzo co grać, w pewnym momencie myślałem, że tracę piona ale jeszcze jakoś pozycja mi się trzymała. Po 22 ruchach przeciwnik zaproponował mi remis czym bardzo mnie zaskoczył. Zastanowiłem się chwilę, wiedziałem że chcąc walczyć o nagrody powinienem tak jak we wcześniejszych partiach grać na wygraną nawet żebym miał ryzykować porażkę. Pomyślałem chwilę i doszedłem do wniosku, że jeśli nawet pozycja jest równa to tu łatwiej czarnym walczyć o zwycięstwo. Jeszcze na dodatek pionki a,b,c mogą zostać zaatakowane przez białopolowego gońca. Pomyślałem chwilę i przyjąłem remis. Myślę, że dla przeciwnika z rankingiem niższym o prawie 150pkt wynik dobry, dla mnie biorąc pod uwagę zmęczenie oraz to, że w poprzednich rundach trochę szczęście dopisało to wynik też dobry.
---
W 8. rundzie trafiłem na zawodnika I 1468 i jak się okazało był to najtrudniejszy przeciwnik (obok zawodnika z 1. numerem startowym). Może to zmęczenie, może siadłem psychicznie. W każdym razie w obronie królewsko-indyjskiej zacząłem się ustawiać jak do Dragona. Nie zauważyłem kilku motywów, zagrałem szybko, choć wątpię czy wolniejsza gra by coś zmieniła. Przeoczyłem ciekawy motyw, po którym pionek d5 był unieruchomiony z uwagi na związanego króla. Straciłem pionka a za chwilę podstawiłem drugiego piona (28. Bd3, po którym pionek a4 już nie jest pilnowany przez gońca), chociaż tam i tak już była przegrana. Oddałem jeszcze piona próbując grozić wiecznym szachem ale przeciwnik się dobrze wybronił. Partie przegrałem.
***
Dzień wcześniej brałem pod uwagę wycofanie się z 8. rundy turnieju popołudniowego (9. i tak miałem zagrać, bo czekałem na dwóch zawodników, których podwiozłem). Wykorzystałem już obie pauzy półpunktowe chociaż i tak można było wziąć half-point bye tylko do 7. rundy. Miałem w planach wyjść na Śnieżnik, niestety pogoda się popsuła, miało padać i zapowiadali burze. Ostatecznie popołudniową partie szybko skończyłem grać i trochę późno ale pojechałem 25km, poszedłem na Szczeliniec Wielki. Kiedy byłem na szczycie zrobiło się ciemno. Jeszcze nie miałem odpowiednich butów i że tak powiem zaliczyłem telemark (poślizgnąłem się), jednak zejście było łagodne i wieczorem wróciłem do ośrodka. Było warto, bardzo ładne widoki.
---
W 9. rundzie trafiłem na zawodnika II 1381.
[FEN "r1b1kbnr/pp3ppp/1qn1p3/3p4/3P1B2/P1N1P3/1P3PPP/R2QKBNR b KQkq - 0 7"]
Pionek a jest najszybszy.
W tej pozycji zagrałem za szybko. Wybrałem ruch 7. ...a5? aby zablokować b4. Po wykonaniu ruchu od razu zauważyłem 8. Nb5! gdzie przed widełkami ratowało oddanie centralnego piona. Szybko zaproponowałem remis i przeciwnikowi z niższym rankingiem chyba to było na rękę. Dla mnie też dobrze, że się przeciwnik zgodził, bo po planowanym 11. ...Qd8 12. Nd6+ Ke7 13. Qxb7+ Qc7 14. Qxa8 pozycja jest delikatnie mówiąc w opłakanym stanie jeśli chodzi o czarne. Jeszcze można było grać 11. ...Nc8, którego nie rozważałem a które też przegrywało. Także remis szybki ale tu jak najbardziej na plus dla mnie. Co ciekawe w popołudniowej partii również przeciwnik przyjął szybki remis w przegranej dla mnie pozycji. Oczywiście mógłbym gdybać co by było gdybym ostatnią partie w jakiś sposób wygrał (gdybym zagrał chociażby 7. ...a6 zamiast a5). Z punktacji pomocniczej wychodzi jednak, że bym się raczej nie załapał na nagrodę.
***
Co do turnieju popołudniowego to tu nie będę się zbytnio rozwodził. Wybrałem grę w dwóch grupach żeby spróbować czegoś nowego, zobaczyć jak sobie poradzę. W maratonie blitza w Pardubicach trzykrotnie wytrwałem do końca, tu jednak z uwagi na to że w turnieju porannym dobrze zacząłem to wolałem się skupić na grupie E, grupę C traktowałem jako taki dodatek a jeszcze byłem zmęczony to tam zagrałem gorzej. Teraz nie dziwię się dlaczego niektórzy zawodnicy unikają gry wielu rund klasycznych dziennie np. w weekendowych turniejach.
W 1. rundzie turnieju C grając z I 1716 wszedłem w wariant, którego zbyt dobrze nie znałem. W którejś partii z Rudnika sprzed roku jeden z zawodników zapytał czy nie myślałem o biciu exd5 zamiast cxd5 a ja zawsze w podobnych pozycjach biłem pionem c. Tu dla odmiany spróbowałem zbić pionem e. Myślę, że jak znajdę czas to przyglądnę się wariantom z Bg5, natomiast biorąc pod uwagę fakt, że byłem zmęczony podróżą (o 2:30 przyjechałem do ośrodka), poranną partią gdzie musiałem się trochę wysilić po tym jak sobie skomplikowałem pozycje, to gdy nie wiedziałem za bardzo co grać, już nie szukałem planów tylko wymieniałem figury i partia zakończyła się remisem.
W 2. rundzie gr. C trafiłem na km 1774. Pamiętam jak grałem z przeciwnikiem na jednym z moich pierwszych turniejów klasycznych - Puławy 2013 (przegrałem). Do partii w ogóle się nie przygotowywałem chociaż szkoda, że nie popatrzyłem co gra przeciwnik. Któryś z zawodników mi kiedyś mówił, że zawodnik zna bardzo dobrze teorie, więc zagrałem w Dragonie szybkie h4. Przeciwnik od razu zablokował skrzydło królewskie a partie szybko przegrałem.
W 3. rundzie z zawodniczką I+ 1645 szybko dostałem pozycje, w której brakowało mi planu gry. Dodatkowo była to ta partia, po której wracałem do domu 500km, więc chciałem szybko skończyć. Partie przegrałem, choć wydaje mi się, że gdybym grał wolniej to i tak zawodniczka grała lepiej i bym pewnie przegrał.
W 4. rundzie wziąłem half-bye, bo byłem zmęczony podróżą. W 5. rundzie trafiłem na I 1775. Po rundzie sam przeciwnik wspomniał, że zagrałem za szybko ale tak jak wcześniej wspomniałem tu już sobie odpuściłem, bo dobrze mi szło w porannym turnieju.
W 6. rundzie wziąłem po raz drugi pauzę półpunktową i pojechałem do Adrspach. W 7. rundzie trafiłem na zawodniczkę I++ 1640. Bardzo szybko dostałem przegraną pozycję i szczerze mówiąc gdyby przeciwniczka zbiła skoczkiem wieże na f8 to bym od razu się poddał, mimo że miałem jeszcze ciężkie figury. Przeciwniczka jednak zagrała hetmanem i w dość szczęśliwy sposób wygrałem partie dając mata w 1 ruchu, chociaż po coś ten ruch Qf2 wykonywałem żeby zawsze jakaś groźba była (tonący się brzytwy chwyta). Partie wygrałem.
W 8. rundzie przeciwnik nie przyszedł. Przed rundą planowałem się wycofać i pojechać na Śnieżnik ale zapowiadali złą pogodę. Tutaj nie zależało mi na wyniku, bardziej na czasie, więc gdyby na przykład przeciwnik się spóźnił 31 minut to bym wziął walkowera. Ostatecznie wygrałem walkowerem i wybrałem się na Szczeliniec Wielki.
W 9. rundzie trafiłem na II 1689. Widząc jak szybko przeciwnik wykonuje ruchy stwierdziłem, że tak samo jak ja pewnie ma już dosyć turnieju i miałem po wymianie hetmanów zaproponować remis. Postanowiłem jednak jeszcze chwilę pograć żeby tych ruchów było jednak trochę więcej. W 11. posunięciu widziałem groźbę bicia piona, myślałem że wszystko zauważyłem. Wykonałem długą roszadę i zaproponowałem remis. Nie wiedziałem czy przeciwnik się zgodzi ale jako, że właśnie podstawiłem wieże to remis był mi bardzo na rękę. Myślę, że moją propozycją zaskoczyłem rywala i podobnie jak na porannej rundzie przeciwnik się zgodził.
Po turnieju poczekałem na dwóch zawodników i pojechaliśmy do Rzeszowa, przed godz. 1 wróciłem do Leżajska.
Wyniki:
Grupa E (poranna): 5,5pkt, 22. miejsce (na 127. przy 15. numerze startowym), -16pkt elo
Grupa C (popołudniowa): 4pkt (dwie pauzy za 0,5pkt, jedna wygrana walkowerem), 53. miejsce (na 69. przy 62. numerze startowym), +5pkt elo.
***
Po jednej rundzie zotałem zapytany czy udzielę wywiadu. Oczywiście się zgodziłem. Kilka lat temu we Włoszech zaproponowano mi wywiad ale odmówiłem, ponieważ nie znam włoskiego i nie czułem się najlepiej jeśli chodzi o język angielski. Co prawda gdy w Paracinie (Serba) WFM Jovana Miljkovic zaprosiła mnie na kawę to wszystko rozumiałem i tylko w dwóch miejscach musiałem się zastanowić jak wytłumaczyć. Nie mniej jednak chciałem uniknąć sytuacji, gdy ktoś to później wyłapie i wyjdzie jak z pewnym polskim piłkarzem w lidze włoskiej. Nie tak dawno miałem okazję udzielić wywiadu do gazety. Tu zapytałem czy wywiad będzie na żywo a jak się dowiedziałem, że nie, to się raczej nie stresowałem (chociaż z tego co widzę nic nie było wycięte).
Od 01:01:45
Podsumowując wyjazd uważam za udany. Dużo się działo, trochę pozwiedzałem, miałem okazję po raz pierwszy udzielić wywiadu. W grupie porannej dobrze zacząłem, później się zaczęły problemy, zająłem niższe miejsce od numeru startowego i straciłem na rankingu. W grupie popołudniowej z kolei grałem bardzo źle, za szybko, byłem zmęczony i turnieju do udanych nie zaliczę aczkolwiek trochę szczęście dopisało w dwóch rundach i jeszcze zyskałem na rankingu.
Tak jak wspomniałem w wywiadzie, tu jeszcze dopowiem - grałem w wielu długich turniejach (przez wiele lat Rudnik, Cracovia), byłem we Wrocławiu, w Suwałkach, Jastrzębiej Górze. Chciałem wziąć udział w dużym turnieju, w mieście, w którym jeszcze mnie nie było. Każdy turniej jest na swój sposób wyjątkowy. Tutaj bardzo mi się spodobało to, że w grupie E było dużo partii na transmisji, w moim przypadku wszystkie 9 rund i 1 partia grupy C była transmitowana. Kiedyś gdy pojawiały się transmisje partii myślałem, że musiałbym grać na pierwszych stołach aby mieć swoją partie na żywo. Później wybrałem się na weekendowy turniej do Krakowa tylko dlatego, że pierwsze dwie deski były na transmisji i była okazja zagrać, niestety będąc w połowie stawki w 1. rundzie trafiłem na ostatnią szachownicę. Teraz jednak widzę, że te transmisje stają się coraz bardziej powszechne.
Tu tak tylko dodam, że jeśli ktoś się na tym zna, wie jak podłączyć, jak wrzucić do internetu to proszę o kontakt, gdyż posiadam 3-4 takie deski i chciałbym je wykorzystać na turniejach, które zamierzam organizować.
PS. Ewentualne literówki poprawię i partie wrzucę później.
&&&
Jeśli chodzi o plany, to gdyby mnie ktoś po turnieju zapytał odpowiedziałbym, że nie wiem, bo teraz przez wirusa jest mało turniejów. Tu raczej takie spontaniczne wypady jak wtedy, gdy zobaczyłem na turnieje i z dnia na dzień postanowiłem, że jadę 700km do Skwierzyny. Planuje jednak się w przyszły weekend wybrać na Węgry.
---
Plany turniejowe:
Ożanna (30.08) - rapid+blitz (jako sędzia)
Tetetlen (Węgry) 4-6.09 - U2000, 7 rund P'60+30 - jakby ktoś był zainteresowany, mam jedno miejsce w aucie, piątek 4:30 wyjazd z Rzeszowa przez Sędziszów Małopolski i Dębice
Katowice 12-13.09 - Turniej Przyjaźni Polsko-Węgierskiej (chyba, że coś mi wtedy wypadnie)
Leżajsk 27.09 - rapid+blitz (jako sędzia) - przy czym planuje się wybrać na mecz piłki nożnej Stal Mielec-Piast Gliwice, jeśli będzie w niedziele, to organizacje turnieju odpuszczę.
Z innych zwłaszcza klasycznych turniejów to pewnie jeśli znajdę czas będę grał w turniejach weekendowych, może Mistrzostwa Rzeszowa, zapewne jeśli będę miał możliwość gry to dokończenie V ligi i IV liga, być może pod koniec roku wybiorę się na Cracovie lub jakiś inny dłuższy turniej.